sobota, 27 marca 2021

Wypiekarnia

 Wypiekarnia

Lokalizacja: Kościelna 17/u4, Poznań

 
Peper: Tym razem zastał nas bardzo pochmurny i chłodny dzień. Bardzo zmarznięte doczłapałyśmy do kawiarni na ulicy Kościelnej. Ulica ta mam wrażenie miała swoje gorsze i lepsze chwile, ale obecnie bardzo mocno próbuje zaznaczyć się na gastronomicznej mapie Poznania. Powstaje tam wiele przyjemnych knajp i między innymi ta oto Wypiekarnia. Lokal jest całkowicie przeszklony od ulicy i od razu zachęcił mnie swoim przytulnym wyglądem. Wszystko obite jest w pastelowych barwach a na ścianach i w kątach wiszą i stoją zielone roślinki. Wyobrażałam sobie jak (po pandemii) przyjemnie byłoby usiąść przy wielkim oknie i trochę zwolnić z kubkiem kawy i patrzeć, jak inni ciągle się gdzieś spieszą. 

Sinamon: Fakt, pogoda była okropna, ale na pewno nie zwracałybyśmy tak na nią uwagi, gdybyśmy mogły zjeść sobie ciacho w środku. Tutaj, trzeba było się ewakuować w domowe zacisze. Wypiekarnia była mi znana, zaglądałam tam dwa-trzy razy przy okazji różnych pomniejszych świąt (np. Walentynek), jak i bez okazji. Jednak, pomimo że znajduje się bardzo blisko mojego mieszkania, to nie chadzam tam za często i ta wizyta skłoniła mnie do zastanowienia się dlaczego. 

Peper: Przybyłyśmy dość późnym piątkowym popołudniem i nie miałyśmy zbyt dużego wyboru ciast. Lada w większości świeciła pustkami i zastanawiam się czy wiele nas ominęło. 

Sinamon: Ha! To ja Ci powiem, że Wypiekarnia przeważnie nie ma więcej ciast, niż to co widziałyśmy. Tam jest raczej skromnie. Może to i dobrze, fajnie jest się skupić na kilku ciastach i zrobić je naprawdę dobrze, chociaż tutaj mam pewne obiekcje… ale o tym później.

 Peper: Tak, przejdźmy do ciast! Wybrałyśmy aż cztery pozycje. Sernik jagodowy, różową babeczkę, tarte dyniową i Banoffee. O dziwo najmniej smakował mi sernik z wierzchem jagodowym. Jako fanka tych ciemnych owoców odniosłam wrażenie jakbym jadła tani smakowy serek z marketu. Babeczka była ładna i spodobało mi się jej wnętrze. Maliny były wyczuwalne, a całość nie przesłodzona. Tarta dyniowa była super, bardzo mocno napchana przyprawami korzennymi. Niestety nic z tych rzeczy nie zachwyciło mnie na tyle by powiedzieć ŁAŁ, aż tu nagle… Doznałam zachwytu. Moim absolutnym faworytem okazał się kawałek z toffi o smaku bananowym. Spód był tarty był wyborny (chrupki i karmelowy), a całość opisałabym jako udoskonalony „kopiec kreta” D’edkera (kto jadł ten wie xD). Z całego serca polecam Banuffi <3 Wróciłabym tylko po to by wziąć jeszcze jeden jego kęs. 

Sinamon: Hymmm to, ja zdecydowanie zgodzę się co do ciasta numer jeden. Banoffee było kozackie (tym bardziej żal, że w porównaniu do innych ciast kawałek był najmniejszy, walka o niego była ostra 😃 ). Osobiście też bardzo lubię ciasta z bananem, więc myślę, że ta wygrana była pewna, zanim zabrałyśmy się za próbowanie. Dalej, tarta dyniowa fajna, to co lubię w wypiekach z dynią, to to, że właśnie naładowane są przyprawami korzennymi i do tego przydałby się jeszcze kubek gorącej czekolady mmmm… Tak, jak Banoffee przeleciało i zniknęło z talerza, tak dyniowa tarta była bardzo zbita i nawet można było powiedzieć, że się nią najadłam (? o zgrozo, najadłam się ciastem, co się ze mną dzieje…). Pozostałe dwa wypieki: sernik jagodowy i babeczka malinowa były skrajnie rozczarowujące. To są ciasta, które miały wyglądać, kusić z wystawy, ale na pewno nie smakować. Zgodzę się, ze sernik po prostu smakował jak serek dla dzieci, zero wyrazu, już nawet o nim nie pamiętam, babeczka za to była napakowana kremem i to jest tyle, co mogę o niej powiedzieć. Mam takie podsumowanie odnośnie tych ciast, że wszystkie są robione „na jedno kopyto”. Wszystkie ciasta (poza babeczką) miały taki sam spód ciasteczkowy. Dobry, ale jak już próbowałyśmy trzeciego ciasta i wszędzie przebijał się ten sam smak, to w zasadzie nie warto próbować więcej, bo wiesz czego się spodziewać. Dodatkowo wszystkie ciasta (i tu przodowała babeczka) były strasznie przesłodzone. Nie zrozumcie mnie źle, jak się idzie do cukierni, to po to, by się trochę osłodzić, ale tona cukru, który się przebijał w ciastach, sprawiała, że były one jeszcze bardziej bez wyrazu. Wyjątkiem jest Banoffee, które chociaż też swoją słodkością szybowało poza skale, to szybowało ze smakiem. Było czuć toffi i banany, a nie cukier i cukier.
Podsumowując, bardzo przyjemne miejsce i myślę że wróci w pełni do swojej świetności gdy w końcu będzie można usiąść w środku.  

Peper: Tak, i koniecznie po Banoffee <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz